Henryk Skop, rocznik 1925, mieszkaniec Hajduk. Jego wielką pasją jest historia Górnego Śląska. Pielęgnuje śląskie tradycje, dba o pamięć swoich przodków. W osobistych zbiorach ma dziesiątki fotografii, dokumenty, korespondencję z lokalnymi czasopismami. Słowem chodząca skarbnica wiedzy o naszym mieście i regionie. Kiedy Pan Henryk zaczyna opowiadać historię swojej rodziny wyraźnie się ożywia. Zacznijmy zatem od początku…
Pierwsze spotkanie
Pierwsze spotkanie z Panem Henrykiem było dla mnie dość niespodziewane. Pod koniec 2011 roku dostałem informację z koła katowickiego, że pewien sędziwy mieszkaniec Chorzowa chce zapisać się do Ruchu Autonomii Śląska. Przyszedł kilka dni później, na najbliższe zebranie. Muszę przyznać, że Pan Henryk nie wyglądał na swoje lata. Rzeczowy, konkretny, dokładny. Jego pierwsze pytanie brzmiało: „ile wynosi składka członkowska i do kiedy trzeba regulować?”. Przy wypisywaniu deklaracji członkowskiej miało miejsce moje pierwsze zaskoczenie, bowiem w rubryce „data urodzenia” zapisał – 11.IV.1925 rok. Czyżby zatem najstarszy członek RAŚ, urodzony jeszcze w autonomicznym województwie śląskim? Miejsce urodzenia – i kolejne zdziwienie (?) – Mimo niespełna 87 lat Pan Henryk ma doskonałą pamięć i ze szczegółami i sentymentem wspomina dawne czasy… „Mój ojciec urodził się 2 lipca 1879 roku na Klimzowcu, w ówczesnym Nider Heiduk przy Mittelstrasse 7 (obecnie Chorzów Batory, przy Średniej 7 – przyp. red.). Był to obszar dworski Dolnych Hajduk, a obok znajdował się młyn Chroboka”. Przy okazji zaznacza iż matka ojca czyli jego babcia wywodziła się z rodziny Chroboków. „A takie nazwisko nosili pierwsi osadnicy na tym terenie” – mówi z dumą.
Pan Henryk bardzo płynnie „przeskakuje” pomiędzy konkretnymi wydarzeniami, zarówno sprzed II wojny światowej, jak i po wojnie. Chwilę opowiada o swojej rodzinie i znów nawiązuje do historii Górnego Śląska jakby to było wczoraj. ”Śląsk był terenem przetargów. Był dzielony, ale ludność zawsze zostawała wierna tej naszej śląskiej ziemi” – mówi ze spokojem w głosie. I dodaje: „Historii można się nauczyć, ale szowinizmu nie da się wyleczyć” – odnosząc się do osób, które nie chcą zrozumieć odrębności mieszkańców naszego regionu. Ale też skomplikowanych relacji, pojawiających się nawet w obrębie jednej rodziny, opcji polskiej, niemieckiej i śląskiej.
Jo jest Ślonzok
Na kolejne spotkanie Pan Henryk przynosi dokumenty swojego ojca Militarpak (zdjęcie) datowany na dzień 21.10.1916r., pełny adnotacji, opatrzony pruskimi pieczęciami oraz polską książeczkę wojskową datowaną na 22.4.1925 wraz z kartą mobilizacyjną do jednostki w Krakowie. ”Weź Pan teraz wytłumacz takiemu przeciętnemu Polokowi jak to jest możliwe, że ojciec służył w pruskim i polskim wojsku? Dostoł powołanie od Prusa to do wojska iś musioł, dostoł od Poloka tyż iś musioł, a ze te całe wojny mioł kajś to już się żodyn tym niy interesowoł. A na koniec prziszła władza ludowo to już my Ślonzoki mieli całkiem przerąbane za to że Niymiec, Hanys, Krziżak, Ślonzok. No i niby tyż Polok ale niy do końca bo przeca volkslista podpisano to już chyba całkiem nie Polok? Jak to teraz godajom zakamuflowano opcja” – śmieje się przez chwilę. Po czym, już całkiem poważnie dodaje: ”Śląsk nigdy nie był centrum władzy. Przeważnie był on obiektem, o który spierali się sąsiedzi ze względu na dobre położenie i znaczenie gospodarcze. Można spotkać na Śląsku wiele bogactw naturalnych. Były one źródłem rozkwitu prawie wszystkich gałęzi przemysłu jednak jak się okazało – z perspektywy czasu – mieszkańcy tego regionu mieli z tego powodu więcej problemów niż korzyści.”
A edukacja? Czym była dla Ślązaków przedwojenna edukacja? Pan Henryk bez zastanowienia mówi: „To była POLONIZACJA. W autonomicznym województwie śląskim gdy chodziłem do szkoły uczono nas na lekcjach historii o królach Polski, o bitwach (w których niejednokrotnie wrogami byli Ślązacy). Były ważne postaci: Plater, Kościuszko, Sobieski a o moim Ślonsku, ani o wybitnych Ślonzokach, ani słowa. Była mowa, ale z lupą i wybiórczo. Śląski zryw ja – ino że w doma się całkiem inaczej o tym godało. Godka Ślonsko to łzy się do oczu cisnom jak widza czasym w telewizji takich małych nojdrów, jak fajnie godajom po naszymu. Krew może człowieka zalać jak wybitni językoznawcy nazywają ją gwarą prostacką. Ich zdaniem kodyfikacja języka śląskiego jest nonsensem połączonym z fanatyzmem. Nam przecież chodzi przede wszystkim o to by ona nie zanikła! By nasze wnuki i ich wnuki z dumą mogli powiedzieć. JO JEST ŚLONZOK I PORADZA GODAĆ PO NASZYMU.
Pan Henryk Skop dostarczył nam tyle materiałów, zdjęć, listów, wycinków prasowych, że można by spokojnie napisać książkę na ich podstawie. Będziemy się starali systematycznie zamieszczać te dokumenty na naszej stronie internetowej www.raschorzow.org. I jeszcze jedno, po kolejnym ze spotkań, podjąłem decyzję, że nową legitymację chorzowskiego RAŚ z numerem SH 00001 otrzyma nie kto inny, jak tylko nasz najstarszy członek koła Pan Henryk Skop, rocznik 1925.
Krzysztof Szulc
Pingback: Ostatnie pożegnanie. | Strona Ruchu Autonomii Śląska w Chorzowie